wczoraj w piwnicy moich rodziców testowaliśmy scenariusz poszukiwani żywi lub martwi, ale skończyło się na deathmatchu
udział wzięli:
Elantir - CoTP (magister, 2x Opętany z ogonem skorpiona, 3x zwierzoczłek),
Sławek - CoC (bohaterowie, 2x brethren z łukiem, 3x nurgling),
ja - O&G (bohaterowie, 2x sguigi, goblin z proderem, fanatyk, 2x boyz, pit fighter i warlock [czary strzały i miecz])
orkowie rozstawili się szeroko w poszukiwaniu swoich celów
za to klauni ruszyli naprzód w kupie, kupy szły nawet na czele ich oddziału
wśród ruin czają się również opętani, ale nie ma ich zbyt wielu i są wstydliwi
na skutek penetracji bełtem z kuszy orkowego szefa jeden z nurglingów odczuł pilną potrzebę udania się do toalety. to chyba najszybciej padły nurgling w dziejach WZMF
klauny rozciągnęły szyk. u dołu płaszcza szefa widać ślad nieśmiałych prób z washem.
na widok wroga nadciągającego z dwóch stron orkowie rozstawili się w strategicznym półkolu, niestety da cunnin plan zaczął się chwiać już w kolejnej turze, kiedy to dwaj boyzi w lewym górnym rogu nie zdali animozji i nie mogli szarżować, a chwilę później zostali zjedzeni przez klaunów.
opętani wychodzą zza winkla...
a widząc to warlock wyczarowuje strzały, które posyła w opętanego (miałem na niego list gończy), strzał poleciało aż siedem, trafiały na piątkach, więc aż cztery sięgnęły celu.
raniły też na piątkach i dwóm się udało, opętany miał 2W, więc wynik idealny, niestety w tabeli obrażeń był chyba tylko nokaut.
opętany leży, ale zwierzoczłek z magistrem prą dzielnie naprzód, orkowa brać już się na nich szykuje.
tymczasem po drugiej stronie goblin napuścił squigi na tainteda, na którego orkowie mieli zlecenie, niestety klaun się wymknął.
klauni masakrują boyzów. Kislevita ruszył na odsiecz, ale poza ubiciem nurglinga niewiele zdziałał, za to sam padł kilka tur później.
fanatyk zaszarżował magistra, ale nie trafił i chwilę później już go nie było. pit fighter toczył zacięty bój z opętanym, nawet go ogłuszył, ale zanim zdążył dobić, został zaszarżowany przez magistra. Łowca Skalpów walczy ze zwierzoczłekiem, zdjął mu nawet W, ale później do walki przyłączył się drugi zwierzoczłek i ostatecznie panowie razem stratowali mojego Big Una.
najbardziej frajerska akcja bitwy. klauny pięknie mi się wystawiły, a ja zapomniałem o strzelaniu i ani bełtu, a magicznych strzał im nie posłałem.
cyrkowcy oblegają Kislevitę. na drugim planie zwierzoczłek i opętany. przez większą część bitwy ci dwaj tylko błąkali się gdzieś po ruinach, ale ostatecznie zaszli z flanki i orków i klaunów, a Agnieszka mając tylko sześciu wojowników otoczyła dwie bandy
Warlock wyczarował miecz i ubił bruta, by chwilę później paść z ręki brethrena. strzał z kuszy szefa ogłuszył tainteda, a squig ogłuszył drugiego bruta, niestety w tym momencie nie miałem już na stole goblina i po chwili squigi wyrwały się spod kontroli.
jaka się kolejka do toalety zrobiła, tylko pętani nie stoją, bo mocne pęcherze mają.
tutaj jeszcze zbliżenie na śmierć Kislevity.
ostatnie chwile bitwy, na stole został mi już tylko szef i squig, którego już nie kontrolowałem. klauny wyleczyły się już z ogłuszenia, ale zaraz zostaną zjedzone przez opętanych (jak tylko ci zajmą się moim szefem).
pod koniec bitwy nawet squigowi się zachciało...
kiedy został mi tylko squig, nie zdałem routa. chwilę później Sławek, który miał na stole tylko bruta nie zdał również. wygrała Agnieszka, której nie byliśmy w stanie zdjąć żadnego modelu, chociaż większości wykosiliśmy po jednym W. może i CoC jest zgięty, ale Opętani zjadają go na śniadanie.
co do testu scenariusza, to wypadł on tak sobie. gdybyśmy grali kampanię, to pewnie byłoby inaczej, bo każdy liczyłby się ze stratami, ale przy one shocie nie było wielkiej taktyki, Agnieszka ze Sławkiem grali według prostej taktyki "po co zabijać tylko jednego?", a ja złapany w kleszcze pomiędzy dwie mocne bandy musiałem się bronić jak umiałem. wniosek jest taki, że ten scenariusz nadaje się głównie do kampanii. ale i tak grało się przyjemnie