W związku z wyjazdem do Skorzęcina miałem nareszcie szansę zmierzyć się z wychwalaną na forum Wojnacją i wyrobić sobie opinię o grze.
W pierwszej kolejności pragnę zaznaczyć, że jestem taktyczną, strategiczną i logiczną amebą, a w mojej głowie wesoło chlupocze ogórkowa, dlatego zupełnie nie uważam się za target dla takich gier - zastrzegam więc sobie prawo do popisania się gdzieniegdzie ignorancją lub całkowitym brakiem zrozumienia pewnych kwestii.
Zacznijmy od tego, czym Wojnacja mnie do siebie przekonała. Największym atutem dla niedzielnego stratega jest na pewno oparcie rozgrywki o karty. Dzięki obecności kart, które streszczają sposób działania jednostki, Damian mógł wyjaśnić nam zasady i wyruszyć z Antkiem by zdobywać serca plażowiczek. Ja i Sławek z łatwością dokończyliśmy partię bez nadzoru. W Mordheim grałem dwa lub trzy razy, ale i tak obecność kogoś kto dobrze zna zasady była całkowicie niezbędna. Wydaje mi się to dużą zaletą, bo dzięki temu mogę brać udział w potyczkach jako w miarę samodzielny gracz, podczas gdy w Mordheim na ogół wolałem po prostu obserwować jak ktoś inny ogarnia te wszystkie zasady
Z pewnością na plus wypada też naprzemienne aktywowanie jednostek. Poza oczywistym skróceniem czasu oczekiwania (duża zaleta dla milenialsów z maksymalnym czasem skupienia niższym niż 4 sekundy), dodaje też mały element strategiczny ustalania kolejności kart - ten spodobał mi się szczególnie dlatego, że to element planowania krótkofalowego, wymagający jedynie przewidywania kolejności kilku kart przeciwnika. Z tym sobie radzę. Największym zagrożeniem jest taka a taka jednostka, więc muszę zacząć miecznikami i spróbować ją zlikwidować zanim narobi szkód, potem mogę się przykleić do nich tą jednostką żeby zyskać ścianę tarcz zanim oblezą ją przeciwnicy, łucznik nie ma teraz nic do roboty więc zostawię go na koniec, może ktoś się wystawi na strzał. Podoba mi się.
Podoba mi się też, że rozpiska obejmuje jedynie dobór jednostek, bez wybierania uzbrojenia i czarów. Znacząco obniża to próg wejścia, więc na plus dla laika.
Spoko wypadał też system kondycji. Przerzucanie wyników redukuje nieco element losowości, który, odnoszę wrażenie, w takich grach potrafi niekiedy irytować. Daje też kilka fajnych opcji taktycznych, przykładowo odskok - tego co pamiętam dość droga akcja, ale potrafi wyciągnąć z tarapatów i pozwala pożyć jedną turę dłużej.
Nie jestem pewien, czy jestem fanem mniejszego formatu gry. Jasne, mała mata i małe makiety są zaletą gdy nie zawsze mamy miejsce by pograć, z drugiej strony przesuwanie figurki o 3 cm, podczas gdy sama podstawka ma około centymetra... No, błędy pomiaru mogą sięgać 50%. Dodatkowo brak standaryzowanych rozmiarów figurek i podkładek też trochę niepokoi, mam obawy, że niekiedy wielkość podstawki może zadecydować o powodzenia szarży albo utrudnić niepotrzebnie poruszanie się innym jednostkom - a może gadam głupoty? Rozumiem, że to fanowski system nastawiony na podejście "graj tym co masz pod ręką", więc nie czepiam się o to jakoś bardzo. Niemniej, standaryzacja to zawsze spoko rzecz.
Niepokoi mnie natomiast wątpliwy balans gry, o którym mówił Damian. Obawiałbym się sytuacji, w której przegrać można już na etapie wybierania frakcji. To byłoby frustrujące.
Podsumowując, Wojnacja wypada dla mnie bardzo na plus, głównie ze względu na fakt, że okazuje się litościwa dla casuali. Projekt jest imponująco przemyślany i spójny, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że to praca jednego człowieka. Nie zmienia to faktu, że zupełnie nie jestem targetem takich produkcji i Wojnacja raczej nie zmotywuje mnie do żadnej aktywności w stronę figurek. Z drugiej strony, jeśli już ktoś postawi makietę na stole, to dużo chętniej oddam się przygodnemu obcowaniu właśnie z nią, niż przykładowo z Mordheim.